top of page

ArchiteKt

W PODRÓŻY

student

PODRÓŻUJE

Szukaj

Macedonia, Skopje

  • Klaudia
  • 3 sie 2016
  • 3 minut(y) czytania

Na wstępie muszę wspomnieć, że jeżeli jesteś studentem to masz niesamowite szczęście. Szczególnie na jakiejś Państwowej uczelni gdzie działają różnego rodzaju organizacje non-profit czy też koła naukowe. Pozwalają one na podróże, które są często w dużej mierze refundowane. Również jednym z atutów tego typu wyjazdów jest to, że trafiasz do międzynarodowej grupy swoich rówieśników, a dlaczego to jest takie super to tłumaczyć chyba nikomu nie trzeba.

(Widok z Vodno, szczytu zaraz przy Skopje)

Ja do Macedonii trafiłam pół przypadkiem. W ostatnim momencie zaaplikowałam na letni kurs naukowy organizowany przez Board of European Students of Technology. Kurs kosztował mnie 12 euro za 11 dni z wyżywieniem, alkoholem oraz noclegiem, sama musiałam na miejsce jedynie dotrzeć. Swoich towarzyszy podróży poznałam w Krakowie na pół godziny przed wyjazdem z kraju. Tak się złożyło, że w tym samym czasie Polacy grali pamiętny mecz z Portugalią, tak więc ostatnie chwile spędziliśmy w pubie, a bagaże przechował nam jeden z widzów w swoim samochodzie. Z Krakowa dostaliśmy się Blablacarem do Belgradu z Łukaszem, który raz, czy dwa w miesiącu kursuje pomiędzy tymi miastami. Trasa przebiegła bardzo komfortowo - mieliśmy udostępniony internet, oczywiście udało nam się obejrzeć fragment meczu, a w środku było dużo miejsca (9-osobowy van).

(widok ze ścisłego centrum Skopje)

W Belgradzie spędziliśmy dwa dni, po czym ruszyliśmy autobusem za 21 euro do Skopje. O czym warto pamiętać - za samo wejście na peron na dworcu autobusowym musimy zapłacić 170 dinarów (około 7zł). Idziemy do kas i kupujemy żeton bądź papierek aby móc przejść przez bramki, bez względu na to gdzie, kiedy i jak zakupiliśmy nasz bilet.

Po około 7 godzinach jazdy, przyzwoitej klasy busem dotarliśmy do samej stolicy. Warto po drodze zerknąć w okno, gdyż zbliżając się do granicy ujrzymy malownicze wzgórza, w których miejscami potrafi kłębić się mgła. Co warto wspomnieć, a co żadną nowością nie jest - ludzie na bałkanach są niesamowicie uprzejmi. Przynajmniej większość. Już w samym autokarze poznaliśmy niejakiego Filipa, który zaprosił nas na wycieczkę po mieście lub też opcjonalnie do swojego domu jeśli będziemy chcieli jakiś czas dłużej zostać w Skopje.

(W tureckiej dzielnicy możecie kupić dużo ciekawych rzeczy, pamiątek, książek, dywanów czy strojów)

Miasto ma dość złożoną strukturę. W jej skład wchodzi między innymi dzielnica zamieszkiwana przez Albańczyków z Kosowa, której unikają nawet tubylcy. Możemy odwiedzić również prawdopodobnie najbardziej turystyczną, turecką część miasta gdzie zapalimy tradycyjną nargilę i wypijemy dobrą herbatę. Co ciekawe będąc w tej właśnie dzielnicy na lunch'u miałam ochotę napić się zimnej kawy. Niestety bar w którym jedliśmy takowej nie serwował, więc udałam się do kawiarni na tej samej ulicy. Barman przygotował mi najlepszą kawę jaką piłam podczas całej swojej podróży (za jakieś 3 złote!), a kiedy zapytałam się o kubek na wynos, pozwolił mi wziąć szklankę! Oczywiście ją później odniosłam.

Do tureckiej dzielnicy warto również zajrzeć, aby zjeść Lahmacun, tak zwaną turecką pizzę. Serwuje się ją z surówką z warzyw. Porcja z herbatą dla jednej osoby kosztowała mnie 100 denarów, czyli około 6zł. Co jest również ciekawe - w Skopje nie znajdziemy McDonaldów czy KFC, oni po prostu mają lepszy, własny fast food.

(Takie oto gangi możecie napotkać na swojej drodze :))

Jeśli chodzi o sytuację polityczną Macedonii to jest ona dość skomplikowana. Można tutaj wciąż odczuć spore wpływy Rosji. Od znajomych usłyszałam, że od wielu lat rządzą ci sami ludzie co prowadzi do protestów i ponawiania rok w rok wyborów, które z kolei zostają sfałszowane. Na ile jest to prawda, a na ile wypowiedziane i wyolbrzymione żale nie mam pewności. Natomiast fakt jest faktem, że dysponowanie pieniędzmi przez państwo nie należy do najbardziej udanych. Idąc przez centrum napotykamy architekturę bez większego planu, pomniki kosztujące miliony, jakieś siedem mostów jeden obok drugiego niczym w Pradze, coś na miarę łuku triumfalnego, a w planach mają budowę kopii London Eye, co jest zupełnie pozbawione sensu, jako że mają Vodno (szczyt z którego widać panoramę miasta). Jedna z finansowych perełek to trzy drzewa umieszczone w szklanych kufrach w środku rzeki. Nie wygląda to ani dobrze, ani ciekawie, przy czym podobno jedno takie drzewo kosztowało państwo kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

Jeśli chodzi o poruszanie się po mieście - posiadają dwupiętrowe autobusy, w latach 60 podarowane przez rząd Wielkiej Brytanii, obecnie produkowane dla Macedonii w Chinach. Można za około 400 denarów kupić kartę na 12 przewozów, ale uwaga - dotyczą one wyżej wspomnianych busów. Są jeszcze takie pochodzące z byłej Jugosławii i na nie potrzeba osobnych biletów.

Generalnie Skopje jest bardzo ciekawym miastem. Co jest bardzo ważne, niemalże każdy zaczepiony na ulicy, w sklepie, barze człowiek mówi po angielsku. Są to podstawy, ale ratują życie w sytuacjach kiedy po zmroku trafiasz na obrzeża z adresem, ale podano Ci nazwę dzielnicy zamiast ulicy.

Comments


bottom of page